Czekolada Bernachon, różowe pralinki, Praluline, bugnes, ser Saint Marcellin, to kilka z wielu najbardziej znanych Lyońskich atrakcji kulinarnych…
Żeby zobaczyć Francję trzeba odwiedzic Paryż, żeby „zjeść” Francję trzeba pojechać do Lyonu. Lyońskie jadłodajnie- Bauchon w czasie obiadowym pełne są klienteli. Obsługa jest szybka i sprawna. Zamawiamy, zjadamy, popijamy winem, kończymy deserem i już nas nie ma. Papierowa serweta szybko zamieniana jest na nową, bo nastepni klienci czekają. Zestawy składają się z dania pierwszego, głównego i deseru. Jedna cena. Wino dodatkowo.
Jest piękna słoneczna niedziela. Koniec lutego, 15 stopni. Wracamy ze wzgórza Fourviere. Z każdej Bauchon pachnie obiadowo. Kręci się dużo ludzi.
Przypomina mi sie dzieciństwo 🙂 Po kościele powrót do domu na rasół. W letnie i słoneczne niedziele, przez otwarte okna słychać stukanie naczyń, sztućców, odgłosy telewizji i zapachy niedzielnego polskiego obiadu. Też macie takie wspomnienia ?
Zamowiliśmy zupę cebulową z grzankami z serem, wieprzowinę en croute, kurczaka w sosie śmietanowym, ziemniaki dauphinois, maleńkie pierożki ze szpinakiem (nie pamietam nazwy) i 2 musy czekoladowe. Do tego wino i chleb.
Kolejnego dnia próbowaliśmy słynnych liońskich kiełbasek w sosach z czerwonego wina i musztardowym. Soczewica i ziemniaki. Wino i bagietka. Migdałowe ciasto w czekoladzie na deser kupiłam w cukierni i wcinałam po drodze. Za przeproszeniem buzia mi się nie zamykała. Kupowałam bagietki, czekoladki, bougnes ( bardzo przypomina polski chrust, delikatny, lekko cytrynowy, w kształcie jak chruściki lub większe prostokąty) nie odpuściam żadnej boulangerie i pattiserie.
Poznałam słynne Lyońskie różowe pralinki, kremowy ser Saint Marcellin, który pochłanialiśmy z bagietką na przemian z kasztanowym jogurtem.

Ser Saint Marcellin- najbardziej znany ser z tego regionu. Miękki ser z orzechową posmakiem. Trzymany w glinianych miseczkach jak poniżej na zdjęciu.

Moim pierwszym celem po przyjeździe do Lionu było odwiedzenie słynnej czekoladarni Bernachon. To tak jak idąc do Luwru w Paryżu, trzeba zobaczyć Mona Lisę.
Bernachon jest nazywany czekoladowym jubilerem. Kiedy inni producenci czekolady kupują gotową kuwerturę, u Bernachon ziarna kakowe sprowadza się z Madagaskaru i Venezueli i tak się zaczyna produkcja czekoladowej bizuterii. Nie można przejść obojętnie obok tego sklepu, zapach czekolady obezwładnia już na ulicy. Odwiedziliśmy również przylegającą do sklepu kawiarenkę…miałam cały czas uśmiech na twarzy bo wiedziałam, że za chwilę spróbuję tej słynnej, płynnej czekolady. I czekoladek z orzeszkami z Piemontu, z dodatkiem śmietanki i masła z Normandii lub Charentes*. I migdałów w czekoladzie. I sycylijskich pistacji też w czekoladzie. Nie wymyśliłam tego. To wszystko prawda. Bernachon jest czekoladowym czarodziejem 🙂
Najlepsze w historii o tym czekoladowym producencie jest to, że tę wyjatkową czekoladę można kupić TYLKO I JEDYNIE w Lyonie. W Paryżu jest tylko jeden sklep l’Etoile d’Or niedaleko Place Pigalle, gdzie można się zaopatrzyć w te i inne słynne czekoladki.
Bernachon jest światowej sławy producentem czekolady, gdzie takich jak on na świecie jest niewielu. Ich sklep jest nieduży, usytuowany jedynie w Lyonie, a jak niesamowite i niezwykłe jest to co potrafią wyprodukować.

* Normandia i Poitu- Charentes to regiony administracyjne we Francji, z których pochodzą znane i uwielbiane przez kucharzy masła: Insigny i Echire. Obydwa ze znakiem AOP ( czyli najlepsza jakość, region, tradycyjny- nie masowy sposób wytwarzania produktów w danym regionie).
Drugim sklepem z czekoladą, który odwiedziłam był sklep Pralus. To Francois Pralus, syn Augusta, założyciela firmy, prowadzi dziś rodzinny interes, jak również jest właścicielem plantacji kakao na Madagaskarze. Czekolada jak i później czekoladki Pralus również powstają od kruszenia ziaren kakao, a nie od gotowej kuwertury.
Jak dla Bernachon sztandarowym produktem jest ciasto czekoladowe Le President, tak dla Pralus jest nim brioszka zwana słodko i dziewczęco Praluline. Posluchajcie tego…Maślana francuska brioszka wypchana różaną praliną z orzechów i migdałów. Jest różowa i przepyszna mimo, że ma już 50 lat! A pralina powstaje z różanego karmelizowanego cukru, którym pokrywane są orzechy i migdały, a po zastygnięciu wszystko jest tłuczone na drobne kawałki.
Moja brioszka po zakupie została zapakowana w papier, przewiązana kokardką i umieszczona w kolorowej torebce. I za to kocham takie zakupy. W każdym odwiedzonym sklepie, przepraszam BUTIKU ( nawet czekoladarnie zwane sa butikami 😉 zostałam zapytana czy mój zakup jest przeznaczony na prezent. Oczywiście, że tak- odpowiadałam. Na prezent dla mnie 🙂 Moje czekoladki zostały zapakowane jak najpiękniejsza biżuteria, a filiżankę (gdziekolwiek jestem kupuję filiżanki) z talerzykiem i dodatkowym deserowym zapakowano w kolorowe bibułki, ale tak żeby przetrwały podróż.
No…ale takie rzeczy tylko na wakacjach 🙂
Kulinarnych atrakcji w Lyonie nie brakuje, jeśli ktoś sie wybiera nie będzie zawiedziony. Wspomnę jeszcze o targowisku Les Halles de Lyon gdzie można zrobić zakupy i jednocześnie coś zjeść. Kupując ostrygi można przysiąść za krzesełku i od razu je skonsumować ze szklaneczką wina. Tu można dostać wszystko co francuskie…i drogie 🙂 Mieszkańcy Lyonu głównie zaopatrują się na targowiskach, które odbywają się pod gołym niebem.
Jeśli ktoś dotrwał do końca tego długiego postu 🙂
Po powrocie z każdej podróży odtwarzam smaki tego co najbardziej mi smakowało lub spodobało.Napewno pojawi sie post o tym jak zrobić babeczkę z różaną praliną i przepis na kurczaka w sosie śmietanowym z serem Marcellin, plus ziemniaczki z przepisu rodzinnego. Wypróbowane i upichcone w domu z serem, który przywiozłam z Francji.
Skomentuj