Na te wakacje zdecydowalam się w ostatniej chwili. Kiedy wysiadłam z samochodu i zobaczyłam nasz dom przy białej plaży z turkusową wodą, biegałam i podskakiwałam w kółko jak mały psiak. Szkockie plaże powinny się znaleźć na liście najpiękniejszych na świecie. Tylko plażować trzeba w kurtce…czasem 🙂
Codziennie rano cieszyłam oczy widokiem morza z kawą i owsianką na kolanach. Wieczorem wciąż wpatrywałam sie w morze, obserwując takie małe popiskujące drobiny na szybkich nożkach, które uwijały sie na mokrym piasku z prędkością szklanych kulek rozsypanych na podłodze. Czasem podpływała foka lub delfiny. Naprawdę! Pomiędzy rankiem i wieczorem rowerowaliśmy lub odwiedzaliśmy pobliskie miasteczka i okolice. Atrakcją miejsca na końcu świata było morze, góry i spektakularne widoki. Owce i ich świeżo wydane na świat, ledwo stojące na maleńkich kopytkach, jagniątka. Jedna mama i jedno dziecko wtulone łebkiem w brzuch matki. Normalność. Jak natura chciała. Kaczki i kury wylegujące się w słońcu, od których jajka można było kupić przy wiejskiej drodze, a pieniądze zostawić w zamykanym pudełku po kremie.
Proste, spokojne życie na końcu świata, bardzo zbliża do natury. Idealne miejsce na ucieczkę od wszystkiego.
W wiosce był jeden sklep, bar z kawą i ciastem, dwa miejsca gdzie można było zjeść najświeższe owoce morza. Jeden dytrybutor z benzyną. Kilka tubylców. Zero shopingu, bibelotów, chińszczyzny i uk top40….tylko szum morza, słońce, pobekujące owce, zapach wieczornego grilla i książki o ptakach 🙂
Któregoś dnia, podczas wędrówek fotograficznych, poznaję cudowną staruszkę o imieniu Dorin. Drugiego dnia już jesteśmy najlepszymi koleżankami i spędzamy popołudnie przy herbatce ze świeżo upieczonymi domowymi, szkockimi ciasteczkami. Poznaję jej psy i historię domu, która sięga roku 1847. Zjadam dwa „shortbredy” i wypijam herbatę z mlekiem. Przepis, który używają w wiosce od lat dostaję na wynos 🙂
Najlepszy przepis na prawdziwe szkockie cisteczka do herbaty i whisky, znaleźć bedzie można w następnym wpisie.
Pięknie 🙂 Pozdrawiam!